czwartek, 3 lutego 2011

286 C


Zapach soli na oddech pozwoli głęboki.
Jest czwartek i jest wieczór.
Wieje, fala mdleje przy brzegu. I jak ja, w ciągłym obiegu, cofa się i przed siebie rzuca. W płucach krzyk się wykłóca. Wiatr szarpie mnie za włosy, niedosyt hula z rykiem, nieznanym językiem drze się strasznie.
Stoję na brzegu, jest groźnie, pobożnie nikt nic nie mówi. Jest pusto, szum otula mnie niczym chustą szczelnie. Nie słyszę niczego. Mewy milkną, morze mówi…
Czuję wieczność i mam monopol na to uczucie. Jestem wyróżniona, skulona na wydmach podziwiam przestrzeń nie do ogarnięcia. Rzucam się jej w objęcia z czystą białą kartą.

zdjęcie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz