niedziela, 1 stycznia 2012

remind myself...


Białe okrągłe słońce parzy wnętrze prawej mej dłoni, jakby chciało się schronić przed swoim gorącem. Przepraszam, wypraszam cię Słońce, nie ugasisz swojego pragnienia, bo u mnie jest jeszcze goręcej. Jego skóra pachnie plażą i tobą, żarzą się jego oczy, uroczy jak tak siedzi i jest. A mi jest coraz cieplej i, wybacz, ale nie przez Ciebie. Między nami kilka centymetrów pełnych fluidów, gotuje się powietrze między nami, wetrze jego zapach we mnie, a mój w niego. Białego piasku nie słyszę, blasku wody nie dostrzegam, oblewam się rumieńcem, a drżące kolana zaraz zwrócą jego uwagę. I taką ma nade mną przewagę, że kocham bardzo, wywieszam białą flagę. Tak dobrze mi jest, na ręczniku, lato jak w tropiku, a ja czekam i mogłabym żyć czekaniem i czekać życie bez wody i bez wiatru. Aż powie ,, wiesz, ja też’’. I w końcu zwróci się ku mnie, rzuci białym piaskiem, rozbroi uśmiechem aż zmiękną mi blade kolana. Bierze mnie za rękę i wyciąga butelkę. ,,Chcesz pić?’’ pyta, a ja kiwam głową. ,,Wiesz, bo ja też’’. Oddaję wodę. Jest mi trochę przykro i się zrobiło szybko zimno. Powinno się pisać inne zakończenia, myślę. Nie mogę skończyć, bo jego ciepły oddech już płynie w mojej głowie, że on też i że on kocha i że mogę pić w spokoju.