poniedziałek, 11 kwietnia 2011

1301


Umieram się już. Jeszcze tylko zgaszę za sobą światło. Pstryk.

Jeszcze tylko kawy łyk i ja widzę to tak.

Zaskakuje mnie ta jasność, co jest podobno nie do opisania. Nie ma spadania podczas mego umierania. Pachnie jak w piekarni, jak w niebie normalnie, już sięgam po bułkę, a tu jak się babka w bieli nie żachnie, że co ja sobie wyobrażam.

A wyobrażam sobie jeszcze, że do czyśćca trafiam, choć to zupełnie nie moja parafia.

Biała mafia trzęsie całym niebem. Nie witają winem i chlebem, każą iść dalej. To jeszcze nie niebo.

Tu niewielka kolejka jest, mówię więc ,,ojejka, sorry’’ , a oni ,,spoko, na razie, hejka’’.

,,Hejka?’’ – gdzie ja trafiłam, Boże, słyszysz i nie grzmisz? Oczy wnoszę ku niebu, tak mnie Boże urządziłeś, akurat w dzień mego pogrzebu?

A za czym kolejka ta stoi? Niebo już nas tu wystroi, w biel. Biały to nowy czarny, myślę, biorąc białą koszulę do kolan. Next. I kąpiel i piana i oniemiana patrzę, jak lśnię blaskiem. Dość tego mydła, dostaję na próbę skrzydła. Ha! Kto by przypuszczał, że pasują jak ulał? W dodatku pierze mnie nie uczula.

W prawo i w lewo i nagle ten neon ,,ENTER’’. Dolby Surround, 3D, klimatyzacja. Zaczyna się antygrzeszna kuracja.

Mam w końcu życie przed oczami. Czytam między wierszami swoich słów, których nigdy nie powiedziałam. Dostałam kilka szans, powiedziałam kilka mądrych słów, napisałam kilka ważnych sms-ów.

Na przemian biały i czerwony. Najpierw zbladłam, potem padłam. Wstyd, nuda, sumienie się śmieje. Tak bardzo chcę przewinąć , pominąć kilka epizodów i przejść do kolejnego odcinka. Błagam, pilota się domagam!

Miałam plany… oto utkany mój sweter życia. Trochę przykrótki, ale za to ciepły.

Czy ktoś może już mnie stąd zabrać? Taśma się skończyła. Już tylko światło widzę…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz